niedziela, 15 lutego 2015

Warto było?

Poczekaliście sobie trochę.. :)
Komentarz Agnieszki pod ostatnim rozdziałem dał mi kopa :D Haha :D Zmotywowałam się do pisania, bo zrozumiałam, że stracę czytelników i wtedy co? Nic.. Bym musiała zaczynać od początku :) A chcę Was przy sobie zatrzymać :)
Więc łapcie rozdział :) Warto było czekać??
Bez zdjęcia, bo nie mam siły szukać ^^
Który to już rozdział? 8?
Chcę Żyć Chcę Kochać!
Rozdział 8
-Proszę, proszę!- słychać było krzyki Belly.- Przeeestań! Hahahah! Will! Hahaha!- Chłopak chwycił ją w pasie i przyciągnął bliżej siebie. Szesnastolatka, korzystając z chwili nieuwagi przeciwnika zbliżała powoli swoje usta do ust Williama.. Ale nie! W ostatniej chwili zostawiła go  zdezorientowanego na kanapie, a sama z głośnym śmiechem pobiegła do łazienki. Ciuchy, które mama przyniosła jej rano do szpitala były strasznie niewygodne. Czuła się w nich niekomfortowo, poza tym to nie był jej styl.
   Weszła za białe drzwi z okienkiem i przekręciła zamek. Zorientowała się, że nie zabrała ze sobą niczego oprócz tego, w co jest teraz ubrana.
-Niech to szlag!
Uchyliła delikatnie drzwi, ale jednak zrezygnowała. Na schodach było słychać kroki siedemnastolatka, który starał się skradać. Belly oparła się o ścianę i zaczęła wymyślać rozwiązanie tej sytuacji, w której chodzi o to, żeby podroczyć się z chłopakiem.
Żarówka nad głową zapaliła się w mgnieniu oka. Wyszukała w wypranych rzeczach długi T-shirt Willa i odłożyła go na bok. Zdjęła koszulkę oraz spodnie, a następnie zarzuciła bluzkę z napisem FUCK na białym tle i zadowolona z rezultatu, lekko roztrzepana, ale szczęśliwa wyszła z łazienki, prosto w ręce czyhającego Willa.
-Jak Ci się podobam?
-Jak zawsze, jesteś śliczna.
-Kłamiesz!
-Nie kłamię.
   Will oplótł swoimi rękami talię Belly i wtulił swoją twarz między jej ramię, a szyję. Isabel mimo tego, iż uwielbia przypominać sobie czułości chłopaka. Zdjęła jego ręce, złączyła je ze swoimi i odwróciła się, aby spojrzeć mu w oczy.
-Nie uważasz, że to zbyt piękne, żeby było prawdziwe?? No sam pomyśl.. Jestem na dyskotece, mdleję, bo cię widzę, a później budzę się a ty jesteś obok mnie i mnie i mnie kochasz jak dawniej.. A później jeszcze ten dom! To wydaje się niemożliwe po tym wszystkim.. Jeszcze akurat 1 września, czyli w ostatni dzień, jaki ostatni raz się widzieliśmy..
-To wszystko dzieje się naprawdę. Wciąż nie rozumiem dlaczego ty w to nie wierzysz! Stoję tu i na ciebie patrzę, tak, tu w naszym nowym domu. To nie wystarcza?
-Will, nie złość się. Wystarcza.. Chodziło mi o to, że jestem szczęśliwa.- Belly znów spojrzała na Williama.
-No dobrze, nie jestem zły.- Kąciki jego ust uniosły się lekko.- Co powiesz na kolację?- Zaproponował, jakby na zgodę. Co prawda nie była to kłótnia. Ostatni raz kłócili się bardzo dawno. Isabel wydawało się, że minęły wieki. Nie pamiętała dokładnej daty, ale pamiętała wydarzenia i wymianę zdań. Było to na ognisku, u przyjaciela Willa. Upał na dworzu we dnie dawał się we znaki, a wieczorami na plaży zbierały się tłumy. Jason postanowił z tego skorzystać i powyrywać laski. Zagarnął najlepsze miejsce na plaży i zebrał ekipę. Poszli razem z Willem jako świeżo upieczona para. Trzymali się za ręce, tulili się kiedy mogli i byli niemal, że nierozłączni. Usiedli przy ognisku z kilkoma innymi osobami.
-Pójdę po coś do picia. Przynieść ci coś?- Will odszedł widząc przytaknięcie głowy Belly. Zostawił ją z kumplem, bo miał do niego zaufanie. Ten jednak okazał się inny, niż się spodziewali.
-Hej, mała, może jakaś pigułka na rozweselenie?- Przysunął się bliżej dziewczyny i mówił alkoholowym oddechem prosto w twarz. Oczy miał lekko zamglone i nieobecne. Ale mimo to, był tam.
-Nie chcę nic od ciebie. Spadaj. Najlepiej idź wytrzeźwieć..- Isabel zdjęła jego rękę ze swoich ramion i odsunęła się od typa.
   W tej chwili za kamieniem przystanął Will z piciem i przyglądał się scenie.
   -A może całusa na dobranoc? I już będę grzeczny.
-Odczep się ode mnie!- Szesnastolatka chciał wstać, ale nie udało jej się to prawie wcale, bo Jason trzymał ją za rękę, a później szybko złapał w talii i nie puszczał. W dodatku jego twarz była coraz bliżej. A Belly nie mogła nic zrobić, bo trzymał ją i krępował ruchy. Szykowała się do krzyku, ale nadszedł Will.
-Co wy ty do cholery jasnej wyprawiacie?! Jak macie zamiar się miziać to idzcie do hotelu!- Zdenerwował się, spojrzał na dziewczynę i odszedł. Zostawił ją z rozdziawioną buzią. Nie słuchał wyjaśnień.
-Will! Czekaj!- Wyrwała się napastnikowi i pobiegła, gubiąc ulubione buty po drodze. Ale nie liczyło się to. Liczyła się miłość.
Nadal liczy się ona.
Ona trzyma przy życiu.
Ona daje chęć do życia.
   Dlatego wtedy musiała ratować swoją miłość.
-Poczekaj! Proszę cię!- wykrzyknęła i biegła dalej, mimo zmazanego makijażu i łez, zasłaniających jej widok.
-Daj mi to wytłumaczyć!
-Nie ma co!- usłyszała głos.- Zdradzasz mnie z Jason'em!
   Nie wiedziała, czy Will płacze. W ogóle nic nie widziała. Przewróciła się i upadła na kolana. Cieszyła się później, że zdążyli odejść na tyle daleko, że nikt ich nie słyszał i nie widział.
-Proszę, wysłuchaj mnie..- szepnęła.
   Will nie miał całe szczęście serca z kamienia. Miał uczucia, takie jak: złość, żal, smutek, miłość. Nie chciał stracić drugiej części siebie. Ta scena zauważona przy ognisku cholernie go bolała i musiał wiedzieć, co się stało. "Nie będę całkowitym dupkiem" pomyślał.
   -Masz 10 minut- zakomendował. Podszedł do niej i nie patrząc, stanął obok ze wzrokiem utkwionym w morzu.
-Will, to nie moja wina- Belly znów pociekły łzy. Tym razem nikt ich nie otarł kciukiem i nie pocieszył. Will był odległy. Może nawet pomyślał "Niech sobie cierpi, sama jest sobie winna".
-A czyja? Moja?
-Nie, niczyja. To on się do mnie przystawiał, proponował narkotyki.
-Tak, i co jeszcze?- Zapytał z żalem.- Wy wszystkie tłumaczycie się tak samo.
-Nie wierzysz mi?- Podniosła się patrząc prosto na niego?
-Nie wiem w co mam wierzyć. Jason to mój kumpel. To, że ma problemy z tym świństwem, nie znaczy, że musi się do ciebie od razu przestawiać. Wie, że jesteśmy razem.. Znaczy, byliśmy..
-Byliśmy? Czyli wierzysz jemu?- Zabrakło łez.- Byliśmy..- powtórzyła cicho, czując gorzki smak tego słowa, próbując zrozumieć to, co właśnie się stało.
-Byliśmy- powtórzył głośniej Will, zastanawiając się nad tym, co właśnie powiedział. Nie mógł do końca uwierzyć w znaczenie słów.
-Wiesz.. Skoro tego właśnie chcesz.. Chyba jednak przydadzą mi się tabletki rozbawiające.- Wstała i skierowała się do ogniska.
-Czekaj..
-Na co?? Aż zaczniesz mnie wyzywać? Tego mi jeszcze brakowało. Dawaj! Jak już musisz to teraz, zanim zapomnę. Prosto w oczy.- Wypluwała słowa, jak wąż, czując, że teraz ona go rani. Will się nie odzywał. Tak myślałam. A teraz sorry, ale idę się bawić.- poszła do Jason'a niepowstrzymywana przez Willa.
-Może jednak daj mi trochę dragów.
-Najpierw hajs.- był mało przytomny, ale wiedział, co leży w jego interesach.
   Wygrzebała z kieszeni stówkę i dostała małą paczuszkę. Schowała szybko do kieszeni i wyszła z imprezy.
   Zaszyła się w łazience blisko plaży i zaczęła łykać pigułki.
   -Może wy mnie nie zostawicie.- Najpierw jedna. Kilka minut i totalny odlot. Fioletowe lusterko, złote oczy z niego wyglądające, wiewiórka na głowie.
-Teraz twoja kolej- szepnęła do drugiej tabletki.
   Już była blisko jej twarzy, ale drzwi łazienki otworzyły się szybko i wpadł nikt inny jak Will. Tabletka wpadła do klozetu.
-I co ty zrobiłeś?
-Ratuje ci tyłek, więc nie marudź.
-Nie masz po co mi ratować. Mam nowych przyjaciół, a ty mi właśnie jednego wyrzuciłeś!
-To nie są przyjaciele, ja jestem twoim przyjacielem.
-Byłeś.
-Jestem.
-Byłeś.
-Przestań!
-To twoje słowa. Po co przyszedłeś?
-Bo cię kocham.
-Ooo, a myślałam, że już nie. Idź do Jason'a.
-Już byłem.- Wtedy wziął na ręce Belly i wyniósł ją do lasu. Na polankę. Tam znów zaczął się ich związek, tam miały miejsce pierwsze prawdziwe pocałunki..
   Następnego dnia Jason nie odzywał się do nikogo, a jego oko miało kolor fioletowy.
 
   -Może być jajecznica??- Brak odpowiedzi.
-Belly??
-Halo??- William zamachał jej łyżką przed oczami.
-Co?
-Może być jajecznica?
-Po co??
-Przecież na kolację.
-Aaa. Tak, może być. Szkoda, że to nie śniadanie, mogłoby być do łóżka.
-Następnym razem. O czym tak myślałaś? Przypomniało mi się coś.
-Co takiego?
-Nic, nieważne.
-Plaża, prawda?- przytaknęła. Ona zawsze wie, co zaprząta jej głowę. - To było kiedyś. Nasza pierwsza prawdziwa kłótnia.
-Tak. Obok słodkich wspomnień musi się znaleźć mieksce na te mniej słodkie.
-Tak. - Wyszczerzył się.
-Rozbić ci jajko na tych zębach?- zapytała.
-Nie, błagam!- Wystraszył się. Nie, udawał.
-A może?
   I ganiali się znów jak dzieci po kuchni z jajkami. Niemożliwe dzieci. Jakby bez problemów, a tak naprawdę z mnóstwem.. Nie zawsze wszystko jest takie kolorowe, jak się wydaje..


 Zapraszam do komentowania ♥ To motywuje! Bardzo, bardzo!
Pozdrawiam!
Ania ♥
PS jeśli macie jakąś sprawę czy coś- piszcie! ania.podlecka2001@gmail.com

5 komentarzy:

  1. Ale super!!!! Czekam na następny. Ja dziś zaczynam swój pisać więc może jutro będzie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja ci zazdroszczę, że wgl ktoś komkuje... Bardzo mi się podoba tw opowiadanie ^^ Smuci mnie, że jest tak żadko :c

    OdpowiedzUsuń
  3. No, brawo dziewczyno :-)
    Widzę że mój poprzedni komentarz ci pomógł :-)
    Agnieszka :-P

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na kolejny rozdział :-)
    Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytałam wcześniejszych rozdziałów więc jestem jakby "wyrwana z kontekstu" - nie mogę wypowiadać się o przebiegu akcji czy ogólnie o opowiadaniu. Mogę tylko napisać to, co po tym rozdziale zauważyłam.
    Nie piszesz żadnych opisów. Całe opowiadanie to są dialogi. Ja wiem, dla mnie też pisanie opisów to udręka, ale trzeba to przeboleć. Chociaż o tyle dobrze, że akcja się nie ciągnie - to na plus.
    Pozdrawiam i dziękuję za komentarz u mnie. Niedługo powinien pojawić się pierwszy rozdział.

    OdpowiedzUsuń