piątek, 27 lutego 2015

Anna i pocałunek w Paryżu

Cześć Moi Kochani Czytelnicy!
Przychodzę dziś do Was z nowym postem.. Uznałam, że przydałoby się coś napisać.. Poza tym już dawno chciałam to zrobić, ale nie wiedziałam jak. Na samym początku, w pierwszym wpisie napisałam, że nie chciałabym tylko pisać opowiadań. Przypomniałam sobie to. A na moją decyzję wpłynęło też to, że przeczytałam naprawdę dobrą książkę! Domyślacie się już pewnie, że to będzie recenzja :D Jeśli tak, dobrze myślicie!

Anna i Pocałunek w Paryżu
Stephanie Perkins


Widziałam tą książkę wiele razy na półkach biblioteki, ale dopiero dwa dni temu przeczytałam ją. Ale nie sięgnęłam po nią sama, lecz za sprawą koleżanek! Patrząc na tytuł i okładkę uznałam to za typowe romansidło. Anna i Pocałunek w Paryżu- to brzmi po prostu idealnie! Paryż, dziewczyna i pocałunek! W dodatku w najromantyczniejszym mieście świata! I tu właśnie sprawdza się stare powiedzenie Nie ocenia się książki po okładce. Nawet nie wiecie, jak bardzo się myliłam! Stephanie Perkins napisała naprawdę świetną książkę! Wbrew pozorom nie jest to typowy romans z ciągłym słodkim życiem zakochanych. 
Anna, zwykła dziewczyna z Atlanty, zmuszona przez ojca wyjeżdża do amerykańskiej szkoły w Paryżu. Na początku jest sceptycznie nastawiona. Pomyślicie, kto nie chciałby jechać do Paryża?! Ale to nie jest takie proste. Anna musi zostawić najlepszą przyjaciółkę, ukochanego brata i rodzinę oraz świeżo zaczęty związek z kumplem z pracy. Słowem tragedia. 
W Paryżu poznaje przyjaciół, poznaje miasto, znów zaczyna chodzić do kina i robić to, co kocha! W dodatku się zakochuje.. Lecz ta miłość.. Jest niemożliwa! Najprzystojniejszy chłopak w szkole, najlepszy przyjaciel, ulubieniec wszystkich dziewczyn, chłopak kumpelki przyjaciół.. Tak to stanowczo zakazana miłość! 
Ale to Paryż, a w Paryżu zdarzają się cuda!
Podsumowywując: Świetna książka, warta przeczytania (gorąco polecam!), pełna wzlotów i upadków, niesamowitych dialogów i przede wszystkim wszędzie czuć Paryż! Kto by się nie zakochał w superparyskich chłopcach? Mnie urzekł zwłaszcza jeden ;) hahaha :)


Trzymajcie się ciepło i podsyłajcie książki do zrecenzowania lub pomysły na posty ania.podlecka2001@gmail.com
Wypatrujcie nowego postu!
XOXO
Aniaa ♥

niedziela, 15 lutego 2015

Warto było?

Poczekaliście sobie trochę.. :)
Komentarz Agnieszki pod ostatnim rozdziałem dał mi kopa :D Haha :D Zmotywowałam się do pisania, bo zrozumiałam, że stracę czytelników i wtedy co? Nic.. Bym musiała zaczynać od początku :) A chcę Was przy sobie zatrzymać :)
Więc łapcie rozdział :) Warto było czekać??
Bez zdjęcia, bo nie mam siły szukać ^^
Który to już rozdział? 8?
Chcę Żyć Chcę Kochać!
Rozdział 8
-Proszę, proszę!- słychać było krzyki Belly.- Przeeestań! Hahahah! Will! Hahaha!- Chłopak chwycił ją w pasie i przyciągnął bliżej siebie. Szesnastolatka, korzystając z chwili nieuwagi przeciwnika zbliżała powoli swoje usta do ust Williama.. Ale nie! W ostatniej chwili zostawiła go  zdezorientowanego na kanapie, a sama z głośnym śmiechem pobiegła do łazienki. Ciuchy, które mama przyniosła jej rano do szpitala były strasznie niewygodne. Czuła się w nich niekomfortowo, poza tym to nie był jej styl.
   Weszła za białe drzwi z okienkiem i przekręciła zamek. Zorientowała się, że nie zabrała ze sobą niczego oprócz tego, w co jest teraz ubrana.
-Niech to szlag!
Uchyliła delikatnie drzwi, ale jednak zrezygnowała. Na schodach było słychać kroki siedemnastolatka, który starał się skradać. Belly oparła się o ścianę i zaczęła wymyślać rozwiązanie tej sytuacji, w której chodzi o to, żeby podroczyć się z chłopakiem.
Żarówka nad głową zapaliła się w mgnieniu oka. Wyszukała w wypranych rzeczach długi T-shirt Willa i odłożyła go na bok. Zdjęła koszulkę oraz spodnie, a następnie zarzuciła bluzkę z napisem FUCK na białym tle i zadowolona z rezultatu, lekko roztrzepana, ale szczęśliwa wyszła z łazienki, prosto w ręce czyhającego Willa.
-Jak Ci się podobam?
-Jak zawsze, jesteś śliczna.
-Kłamiesz!
-Nie kłamię.
   Will oplótł swoimi rękami talię Belly i wtulił swoją twarz między jej ramię, a szyję. Isabel mimo tego, iż uwielbia przypominać sobie czułości chłopaka. Zdjęła jego ręce, złączyła je ze swoimi i odwróciła się, aby spojrzeć mu w oczy.
-Nie uważasz, że to zbyt piękne, żeby było prawdziwe?? No sam pomyśl.. Jestem na dyskotece, mdleję, bo cię widzę, a później budzę się a ty jesteś obok mnie i mnie i mnie kochasz jak dawniej.. A później jeszcze ten dom! To wydaje się niemożliwe po tym wszystkim.. Jeszcze akurat 1 września, czyli w ostatni dzień, jaki ostatni raz się widzieliśmy..
-To wszystko dzieje się naprawdę. Wciąż nie rozumiem dlaczego ty w to nie wierzysz! Stoję tu i na ciebie patrzę, tak, tu w naszym nowym domu. To nie wystarcza?
-Will, nie złość się. Wystarcza.. Chodziło mi o to, że jestem szczęśliwa.- Belly znów spojrzała na Williama.
-No dobrze, nie jestem zły.- Kąciki jego ust uniosły się lekko.- Co powiesz na kolację?- Zaproponował, jakby na zgodę. Co prawda nie była to kłótnia. Ostatni raz kłócili się bardzo dawno. Isabel wydawało się, że minęły wieki. Nie pamiętała dokładnej daty, ale pamiętała wydarzenia i wymianę zdań. Było to na ognisku, u przyjaciela Willa. Upał na dworzu we dnie dawał się we znaki, a wieczorami na plaży zbierały się tłumy. Jason postanowił z tego skorzystać i powyrywać laski. Zagarnął najlepsze miejsce na plaży i zebrał ekipę. Poszli razem z Willem jako świeżo upieczona para. Trzymali się za ręce, tulili się kiedy mogli i byli niemal, że nierozłączni. Usiedli przy ognisku z kilkoma innymi osobami.
-Pójdę po coś do picia. Przynieść ci coś?- Will odszedł widząc przytaknięcie głowy Belly. Zostawił ją z kumplem, bo miał do niego zaufanie. Ten jednak okazał się inny, niż się spodziewali.
-Hej, mała, może jakaś pigułka na rozweselenie?- Przysunął się bliżej dziewczyny i mówił alkoholowym oddechem prosto w twarz. Oczy miał lekko zamglone i nieobecne. Ale mimo to, był tam.
-Nie chcę nic od ciebie. Spadaj. Najlepiej idź wytrzeźwieć..- Isabel zdjęła jego rękę ze swoich ramion i odsunęła się od typa.
   W tej chwili za kamieniem przystanął Will z piciem i przyglądał się scenie.
   -A może całusa na dobranoc? I już będę grzeczny.
-Odczep się ode mnie!- Szesnastolatka chciał wstać, ale nie udało jej się to prawie wcale, bo Jason trzymał ją za rękę, a później szybko złapał w talii i nie puszczał. W dodatku jego twarz była coraz bliżej. A Belly nie mogła nic zrobić, bo trzymał ją i krępował ruchy. Szykowała się do krzyku, ale nadszedł Will.
-Co wy ty do cholery jasnej wyprawiacie?! Jak macie zamiar się miziać to idzcie do hotelu!- Zdenerwował się, spojrzał na dziewczynę i odszedł. Zostawił ją z rozdziawioną buzią. Nie słuchał wyjaśnień.
-Will! Czekaj!- Wyrwała się napastnikowi i pobiegła, gubiąc ulubione buty po drodze. Ale nie liczyło się to. Liczyła się miłość.
Nadal liczy się ona.
Ona trzyma przy życiu.
Ona daje chęć do życia.
   Dlatego wtedy musiała ratować swoją miłość.
-Poczekaj! Proszę cię!- wykrzyknęła i biegła dalej, mimo zmazanego makijażu i łez, zasłaniających jej widok.
-Daj mi to wytłumaczyć!
-Nie ma co!- usłyszała głos.- Zdradzasz mnie z Jason'em!
   Nie wiedziała, czy Will płacze. W ogóle nic nie widziała. Przewróciła się i upadła na kolana. Cieszyła się później, że zdążyli odejść na tyle daleko, że nikt ich nie słyszał i nie widział.
-Proszę, wysłuchaj mnie..- szepnęła.
   Will nie miał całe szczęście serca z kamienia. Miał uczucia, takie jak: złość, żal, smutek, miłość. Nie chciał stracić drugiej części siebie. Ta scena zauważona przy ognisku cholernie go bolała i musiał wiedzieć, co się stało. "Nie będę całkowitym dupkiem" pomyślał.
   -Masz 10 minut- zakomendował. Podszedł do niej i nie patrząc, stanął obok ze wzrokiem utkwionym w morzu.
-Will, to nie moja wina- Belly znów pociekły łzy. Tym razem nikt ich nie otarł kciukiem i nie pocieszył. Will był odległy. Może nawet pomyślał "Niech sobie cierpi, sama jest sobie winna".
-A czyja? Moja?
-Nie, niczyja. To on się do mnie przystawiał, proponował narkotyki.
-Tak, i co jeszcze?- Zapytał z żalem.- Wy wszystkie tłumaczycie się tak samo.
-Nie wierzysz mi?- Podniosła się patrząc prosto na niego?
-Nie wiem w co mam wierzyć. Jason to mój kumpel. To, że ma problemy z tym świństwem, nie znaczy, że musi się do ciebie od razu przestawiać. Wie, że jesteśmy razem.. Znaczy, byliśmy..
-Byliśmy? Czyli wierzysz jemu?- Zabrakło łez.- Byliśmy..- powtórzyła cicho, czując gorzki smak tego słowa, próbując zrozumieć to, co właśnie się stało.
-Byliśmy- powtórzył głośniej Will, zastanawiając się nad tym, co właśnie powiedział. Nie mógł do końca uwierzyć w znaczenie słów.
-Wiesz.. Skoro tego właśnie chcesz.. Chyba jednak przydadzą mi się tabletki rozbawiające.- Wstała i skierowała się do ogniska.
-Czekaj..
-Na co?? Aż zaczniesz mnie wyzywać? Tego mi jeszcze brakowało. Dawaj! Jak już musisz to teraz, zanim zapomnę. Prosto w oczy.- Wypluwała słowa, jak wąż, czując, że teraz ona go rani. Will się nie odzywał. Tak myślałam. A teraz sorry, ale idę się bawić.- poszła do Jason'a niepowstrzymywana przez Willa.
-Może jednak daj mi trochę dragów.
-Najpierw hajs.- był mało przytomny, ale wiedział, co leży w jego interesach.
   Wygrzebała z kieszeni stówkę i dostała małą paczuszkę. Schowała szybko do kieszeni i wyszła z imprezy.
   Zaszyła się w łazience blisko plaży i zaczęła łykać pigułki.
   -Może wy mnie nie zostawicie.- Najpierw jedna. Kilka minut i totalny odlot. Fioletowe lusterko, złote oczy z niego wyglądające, wiewiórka na głowie.
-Teraz twoja kolej- szepnęła do drugiej tabletki.
   Już była blisko jej twarzy, ale drzwi łazienki otworzyły się szybko i wpadł nikt inny jak Will. Tabletka wpadła do klozetu.
-I co ty zrobiłeś?
-Ratuje ci tyłek, więc nie marudź.
-Nie masz po co mi ratować. Mam nowych przyjaciół, a ty mi właśnie jednego wyrzuciłeś!
-To nie są przyjaciele, ja jestem twoim przyjacielem.
-Byłeś.
-Jestem.
-Byłeś.
-Przestań!
-To twoje słowa. Po co przyszedłeś?
-Bo cię kocham.
-Ooo, a myślałam, że już nie. Idź do Jason'a.
-Już byłem.- Wtedy wziął na ręce Belly i wyniósł ją do lasu. Na polankę. Tam znów zaczął się ich związek, tam miały miejsce pierwsze prawdziwe pocałunki..
   Następnego dnia Jason nie odzywał się do nikogo, a jego oko miało kolor fioletowy.
 
   -Może być jajecznica??- Brak odpowiedzi.
-Belly??
-Halo??- William zamachał jej łyżką przed oczami.
-Co?
-Może być jajecznica?
-Po co??
-Przecież na kolację.
-Aaa. Tak, może być. Szkoda, że to nie śniadanie, mogłoby być do łóżka.
-Następnym razem. O czym tak myślałaś? Przypomniało mi się coś.
-Co takiego?
-Nic, nieważne.
-Plaża, prawda?- przytaknęła. Ona zawsze wie, co zaprząta jej głowę. - To było kiedyś. Nasza pierwsza prawdziwa kłótnia.
-Tak. Obok słodkich wspomnień musi się znaleźć mieksce na te mniej słodkie.
-Tak. - Wyszczerzył się.
-Rozbić ci jajko na tych zębach?- zapytała.
-Nie, błagam!- Wystraszył się. Nie, udawał.
-A może?
   I ganiali się znów jak dzieci po kuchni z jajkami. Niemożliwe dzieci. Jakby bez problemów, a tak naprawdę z mnóstwem.. Nie zawsze wszystko jest takie kolorowe, jak się wydaje..


 Zapraszam do komentowania ♥ To motywuje! Bardzo, bardzo!
Pozdrawiam!
Ania ♥
PS jeśli macie jakąś sprawę czy coś- piszcie! ania.podlecka2001@gmail.com

poniedziałek, 9 lutego 2015

Przepraszam...

Cześć wszystkim! Długo mnie już tu nie było, muszę przyznać, że bardzo długo, moim zdaniem.. Więc mam dla Was kilka ogłoszeń.
#1
Nie mam weny. Masakra! Ostatnio włączyłam komputer i zamiast pisać to opowiadanie co trzeba, napisałam inne. Potrzebne mi pomysły, dużo pomysłów.. I potrzebuję motywacji, dużo motywacji! Ostatnio zrobiłam się zbyt leniwa. Pomóżcie mi!
#2
Cieszę się z tak dużej liczby wyświetleń :) Ponad tysiąc :D  W dodatku mam dwóch obserwatorów! Tak mi miło się robi przy sercu jak spoglądam na tą liczbę :) Tylko 2 albo AŻ dwa! I jeszcze w ankiecie tak wysoko oceniacie mój blog.. :') Dziękuję!
#3
Myślałam przez jakiś czas na usunięciem bloga, ale nie mam serca.. Tyle pracy w niego wkładam :) I przypomniałam sobie pierwszy post, w którym obiecałam sobie, że tego bloga nie usunę zbyt szybko :) I tak niech zostanie :) Więc na razie nie ma co liczyć na usunięcie!
#4
Potrzeba mi mnóstwo weny i motywacji!
Pomóżcie!
Zmotywujcie!
Jakie macie sposoby na 'przywołanie' weny???
Chciałabym zobaczyć tu kilka komentarzy od osób, którym naprawdę podoba się moje opowiadanie i chcą kontynuacji. Jeśli prawie nikt go nie czyta, uznam, że nie ma sensu go kontynuować ;/
XOXO
Ania ♥

niedziela, 1 lutego 2015

Chcę Żyć! Chcę Kochać! Rozdział 7

Taki w przeprosinach :D

Chcę Żyć! Chcę Kochać!
Rozdział 7

*Belly*
-Nie, to niemożliwe!!- Krzyknęłam zobaczywszy.. dom! No właśnie dom! Piękny domek, blisko lasu z dużym podwórkiem, balkonem i mnóstwem innych rzeczy! Miał czerwoną dachówkę, parter, piętro, pomarańczowy kolor.. Aaaa!
-To jest bardzo możliwe! I dzieje się teraz!- Krzyknął do oszołomionej postaci, którą byłam ja sama.
-Bardzo śmieszne, zaraz mi powiesz, że to jednak pomyłka.- Zobaczyłam iskierki rozbawienia w jego oczach.
-Ależ nie śmiałbym. Nie wierzysz mi?- Zasmucił się. Ale na krótko i na żarty. Zaraz wziął mnie za rękę, odważnie pchnął furtkę i poprowadził mnie do wejścia. Przed brązowymi drzwiami z otworkiem do podpatrywania gości, zatrzymał się. Wyciągnął z granatowych spodni bandamkę koloru dachówki i oczywiście zawiązał mi ją na oczach. Inaczej nie mogłoby być. Wszystko jak w jakimś filmie romantycznym na polsacie..  Ale to nawet miłe..
-Naprawdę musisz?
-Naprawdę muszę.- Odpowiedział na moje niezbyt inteligentne pytanie i, tak mi się zdaje, przekręcił klucz w zamku.
-Jesteś gotowa?- Zapytał.
-Na co? I tak nic nie widzę.- Zamarudziłam, jak to od dawna nie miałam w zwyczaju.
-Ojej, cierpliwości kobieto.- Udawał znudzonego małżonka. Ale ja właściwie mogłam sobie wyobrazić śmiejące się oczy i łobuzerski uśmieszek.
   Wziął mnie za ramiona i poprowadził przez przedpokój. Sądze tak po tym, że szybko powiedział;
-Uwaga, próg.
   Następnie wziął się za rozwiązywanie czerwonego materiału z moich oczu.
-Szybciej, szybciej!- Popędziłam go i w końcu sama wzięłam się za rozplątanie węzła z tyłu mojej głowy. Jednak przeceniłam moje umiejętności co do rozplątywania i bez resztek cierpliwości, której moja natura nie ma, zsunęłam bandamkę na szyję i rozejrzałam się po wnętrzu. Było cudowne, ale moją uwagę przykuł kominek z mnóstwem zdjęć Willa i mnie z przed roku. Widok wzruszył mnie do łez, pomyślicie, często płaczę, ehh, kiedy indziej to wytłumaczę! Teraz, pozwolicie opowiem Wam, jak to rzuciłam się na mojego kochanego chłopaczka. Już nie wytrzymałam. Może dlatego, że widzę go pierwszy raz (No dzisiaj go trochę widziałam, ale wiecie o co mi chodzi) od roku, może dlatego, że dawno już mnie nie przytulał, a może dlatego, ta najbardziej prawdopodobna opcja chociaż wszystkie są prawdziwe, że wzruszył mnie tym wszystkim co tu zastałam.
-Podoba ci się?- szepnął mi do ucha.
-Uwielbiam ten dom.
-Długo go urządzałem. Kupiłem go z kasy od rodziców na cały okres nauki w akademiku. Zamiast tego- kupiłem dom. Gdy cię zostawiłem- spojrzał na mnie smutno- od razu przysiągłem sobie, że nie będę takim mięczakiem i nie poddam się rodzicom i odnajdę cię. Będę z tobą. I nagle zjawiasz się ty, na dyskotece, na którą zupełnie nie miałem ochoty jechać, a stała się najlepszą dyskoteką, na jakiej byłem.- uśmiechnął się do mnie uroczo i podszedł go 'mojej galerii zdjęć' na kominku. Pokazał mi fotografię. Byliśmy na niej ja i on. Moje włosy tańczyły na wietrze, uwolnione z gumki, a on całował mnie w policzek. Oboje byliśmy tacy uśmiechnięci i beztroscy. Jak cudownie było tamtego dnia. Coś około tygodnia od naszego spotkania pierwszy raz. Na zdjęciu mam 14 lat! A Will oczywiście 15.
-To moje ulubione- powiedział.
Popatrzyłam na zdjęcie i tym razem sama podeszłam do wystawy. Wybrałam moje ulubione zdjęcie. Zrobione było na naszej polance w lesie. Will wtedy podarował mi naszyjnik (akurat mam go teraz na sobie!). Był to pierwszy tak ważny dla mnie (no wszystkie były ważne, ale ten szczególnie mi się spodobał) prezent. Cieszyłam się jak dziecko. A ona patrzył na mnie. Nagle wziął swój telefon i puścił piosenkę. Była wtedy moją ulubioną- Adele- first love. Jak wariat porwał mnie do tańca i nie puszczał, aż skończyła się piosenka. Chciał włączyć jeszcze raz, ale go pocałowałam, żeby całkowicie się co do mnie nie zniechęcił, patrząc jaką gapą jestem w tańcu. Później nastąpił ten najważniejszy moment pierwszy raz..
-Pamiętam. Wtedy pierwszy raz Ci powiedziałem, co do ciebie czuję. Kocham cię.- Powiedział z uśmiechem, który był przeznaczony tylko i wyłącznie dla mnie.
-Wiem.-Odpowiedziałam zalotnie.- Pokażesz mi resztę twojego.. Naszego królestwa?
-Na górę królewno.- Ukłonił się szarmancko, a ja podejmując zabawę wykonałam zabawny skłon i pobiegłam na piętro, nie mogąc się doczekać, tego, co zobaczę. A zobaczyłam coś oszałamiającego. Miał tapetę z naszych zdjęć!
-Aaaaa!!
-Wiedziałem, że tak zareagujesz. Typowa dziewczyna.- Mruknął rozbawiony.
-Typowa dziewczyna? Williamie, czy ty to naprawdę powiedziałeś po raz drugi tego dnia?- Zmarszczyłam noc, udając złą. Poszłam ciężkim krokiem z aktorską miną do następnego pokoju, który okazał się sypialnią.
-Prze..- Nie skończył. Może chciał powiedzieć 'Przepraszam', może 'przecież słyszałaś'. Nieważne. Rzuciłam go na łóżko, a sama zbiegłam na dół, schować się.
-Belly?
-Belly?- Zaglądał w różne kąty, ale zapomniał sprawdzić pod schodami. Kiedy minął ten zakamarek, podeszłam do od tyłu i zakryłam mu oczy dłońmi. Poczułam, że się uśmiecha. Dużo tych uśmiechów jednego dnia..
   Zdjął moje ręce z oczu i odwrócił się do mnie.
-Czemu się tak na mnie patrzysz?- Zapytałam, jak zwykle, emanując inteligencją.
   Czemu jak się uśmiecha ma takie słodkie dołeczki w policzkach? Czemu ma taki słodki uśmiech? Czemu on jest taki.. Uroczy?!
-Możemy porozmawiać?- Zburzył moje rozmyślania o jego urodzie.
-Jasne.
-Twój pobyt w szpitalu to coś poważniejszego czy tylko zwykłe zemdlenie na widok mnie?- Próbował się nie uśmiechać! Widziałam!!
-Oczywiście, że zemdlałam na twój widok. Ale to nie tylko to.- Nie chciałam rozmawiać o swojej chorobie.
-Coś się stało?- zmartwił się.- Czy to przeze mnie?- Zaczął się denerwować, chodzić po pokoju..
   Wstałam do niego, zatrzymałam i spojrzałam.
-Posłuchaj..
-To przeze mnie..
-Posłuchaj..
-Tak cię przepraszam..
-Posłuchaj mnie w końcu, Will!
-Tak?- Spojrzał wielkimi, zmartwionymi oczami.
-To nie przez ciebie.- Chyba muszę mu w tej sytuacji powiedzieć.- Mam.. Jestem śmiertelnie chora..- Wykrztusiłam.
-Co? Kiedy? Jak to się stało?- Rozpłakał się. Autentycznie się rozpłakał. Ostatnio, gdy się widzieliśmy, starał się ukrywać swoje smutki i to wszystko przed światem.
   Przytuliłam jego głowę do swojej piersi i pogłaskałam po zmierzwionych włosach.
-Nie martw się, jest dobrze- uspokoiłam.
-Nie wiem, czy sobie wybaczę to, że nie było mnie przy tobie. Belly.. A ty mi wybaczysz?- Jego oczy nagle znalazły się na poziomie moich i spoglądały w nie. Czułam, jak wwiercają się głęboko we mnie. Jego wzrok był taki smutny, udręczony.
-Nie zadręczaj się dłużej, to nie jest twoja wina. To nie jest niczyja wina. To tylko głupia choroba, ja jestem tą samą Belly, ty jesteś tym samym Willem. Bez żadnej winy- spojrzałam na niego znacząco. Chyba zrozumiał o co mi chodzi. Położyłam głowę na jego kolanach i popatrzyłam na profil (?) od dołu.
-Dobrze, ale obiecaj, że nie będziesz tego nosiła w sobie. Pamiętaj o tym, co powiedziałem. Nie ma ciebie i mnie, jesteśmy my.
   Uśmiechnęłam się do niego.


Po kilku minutach bezczynnego leżenia, Will uniósł się i ustał przed kanapą.
-Belly, czy pójdziesz ze mną na kolejną pierwszą randkę?- Zapytał. Jakie to  było słodkie. Kurde, aż za dużo tej słodyczy. Normalnie, jak już wspomniałam, jak w filmie.
-A jak sądzisz?
-Tak?- Uniósł brew.
-Nie..- Powiedziałam.
   Spuścił głowę i chciał odejść.
-No jasne, że tak. Gdzie idziesz?
-Nigdzie, chciałem, żebyś to powiedziała. Bo kto by się oparł mojemu urokowi?- Teatralnym ruchem zaczesał do tyłu grzywkę, której oczywiście nie miał.
-Haha. Też tak umiem.- Powtórzyłam ten gest, parodiując chłopaka.
-Ty tak nie umiesz!- Założył ręce na piersi i patrzył.- Chyba, że nazywasz się William.
-Od dzisiaj mów do mnie Willy!
-Tylko nie Willy!- Zajęczał i rzucił się na mnie, pchając mnie na kanapę, na której niedawno siedzieliśmy, i zaczął łaskotać.
-Haha, haha, aaa, ej, Wii, Już nie będeeeeeee!- Wywijałam się i krzyczałam. -Hahahaha! Proszęęęęęę!
-A co za to dostanę?- Przerwał zabawę, żeby zadać pytanie, a później znów kontynuował.
-A co chceeesz?!!- Wydarłam się.
-Hmmm. Pomyślmy.- Udawał, że się zastanawia.- Chcę...- zawiesił i spojrzał na mnie.- Nie, jednak nie. Poczekaj, zaraz ci powiem.
- A więc chcę, żebyś przedstawiła mi swoich przyjaciół. Zwłaszcza tego Conrada. Czy to jakiś dziwak?- Spojrzał się na mnie i podniósł brwi pytająco.
-Conrad? Nie.. Zawsze był normalny. Może zdziwaczał?- Ułożyłam usta w literkę "o", jak w tych emotkach na fejsie.
-Najwidoczniej- mruknął Will.- Nie za bardzo go lubię.- Wyznał.
-Czemu?
-Nie wiem, wydaje mi się jakiś dziwny..- Zrobił minę zniesmaczonej małej dziewczynki.
-Hahahahaha!
-Nie śmiej się ze mnie!
-Ale twoje miny są strasznie śmieszne! Jak ja mam się nie śmiać, jak ty robisz miny jak zniesmaczona mała dziewczynka na widok całujących się rodziców? Haahahaha.!
-Hahahaha, twoje miny też są niezłe. A śmiech masz niczego sobie. Hahahaha.- I śmialiśmy się jak głupi, od czasu do czasu turlając się po ziemi i szturchając się jak rodzeństwo, które raz się bije, a raz normalnie gada. Nie wiem, co by teraz ktoś o nas pomyślał, gdyby nas zobaczył.
Miłego dnia!
Kto przeczytał zostawia po sobie komentarze!
Dziękuję za wszystko <3 <3

Rozdział 6 !

Helloł!
Na wstępie chciałabym poinformować, że nie dodawałam długo, ponieważ nastąpił koniec internetu, Hahaa :D No skończył mi się net i nie mogłam Was nawet poinformować !!!! A telefon nie chciał współpracować i nie mogłam stamtąd dodać postu! No ale już jestem i dziś mam dla Was dwa rozdziały opowiadania :)
Łapajcie najpierw szósty!



   -Isabel Cassiele.. Czy nadal chcesz być moją dziewczyną?
-O Boże! Wszystko to zorganizowałeś po to, żeby się mnie spytać, czy chcę wciąż być twoją dziewczyną?! Ale ty jesteś kochany!- Belly rzuciła się w stronę chłopaka i przytuliła mocno- A wy wszyscy o tym wiedzieliście?- kilka małych łez szczęścia spadło po delikatnym policzku dziewczyny. Była nieziemsko szczęśliwa.
-Wiedzieliśmy- uśmiechnęli się rodzice.
-A, kochanie, jest jeszcze coś- Will przyciągnął Belly bliżej siebie- Czy zechcesz ze mną zamieszkać?- uśmiechnął się.
   Belly rozszerzyła oczy ze zdumienia. Spojrzała na uśmiechniętych, przytulonych rodziców. Na personel, na wszystkich wokół siebie. Tylko Conrad wydawał się nie być zadowolony, ale kto by teraz patrzył na jego humorki??!
   -Tak! Tak! Tak!- Isabel rzuciła się na chłopaka i złączyła ich usta namiętnym pocałunkiem. Do uszu zakochanych dobiegła fala oklasków- Marzyłam o tym! Naprawdę mogę?- zwróciła się do rodziców.
-Bylibyśmy pewniejsi, gdybyś była z nami, ale ufamy Willowi i wierzymy, że on się zaopiekuje tobą najlepiej.
-To prawda- szepnęła ich córka.-Will się mną najlepiej zaopiekuje- spojrzała na chłopaka z uczuciem, a on w odpowiedzi podał jej czekoladki i frezje, a następnie wziął na ręce i wyniósł z sali aż do recepcji.
-Poprosimy wypis- zwrócił się do pielęgniarki.
-Powodzenia- recepcjonistka podała im papierek i puściła oczko.
-Ale Will, ja nie zabrałam rzeczy!
-Twoi rodzice już to zrobili.
-Ale ja jestem w piżamie! Czy chcesz, żeby każdy zobaczył twoją dziewczynę w piżamie?! Williamie Morrisonie! Natychmiast mnie postaw na ziemi i daj mi się ubrać!
-Kto by się teraz tym przejmował! Właśnie kradnę cię ze szpitala i jedziemy do naszego nowego domku, a ty myślisz tylko o tym, że jesteś w piżamie? Typowa dziewczyna!- uśmiechnął się i złapał mocniej, biegnąc do wyjścia.
-Nieprawda! Kradziej!- krzyknęła śmiejąc się.
-Ale za to jaki przystojny- puścił oczko.
-Mój skromny, przystojny kradziej- Isabel przytuliła się mocniej do chłopaka i z błyszczącymi oczami dała mu całusa w policzek.


-Mój piękny łup- Will nie robił podchodów. Pocałował ją w usta i obrócił kilka razy.
-Powodzenia Zakochańce!- krzyknął Jake z tyłu.
-Do zobaczenia!- odkrzyknęła szesnastolatka.-Will a co z Gwen?
-Za tydzień jedzie do ojca. Przekonała matkę, żeby jeszcze została.
-Ale super! Już się bałam, że ja tu sobie jestem szczęśliwa z tobą, a ona zaraz wyjeżdża- zawstydziła się- Bo będzie musiała jechać.
-Będziemy ją odwiedzać- szepnął Will.
-Kocham cię- Isabel przyłożyła swoje opuszki palców do ust Williama.
-Ja ciebie też, Słońce.- Pocałował każdy opuszek palców dziewczyny, a później złożył pocałunek na kuszących ustach .

Za chwilę następny! Nie uciekajcie :) I komentujcie! Nawet nie wiecie jaka to motywacja dla mnie! :D