sobota, 8 sierpnia 2015

Chcę żyć! Chcę kochać! ~ rozdział 13

Chcę Żyć! Chcę Kochać!
Rozdział 13


   - Właściwie to nic mi się nie stało - powiedziała rozwlekle.
   - To czemu jesteś w szpitalu? - zastanowił się Will.
   - Długa historia. Przyjedź to ci wszystko wytłumaczymy.
   - My? - zdziwił się chłopak.
   - Czekam - powiedziała szybko Belly i zakończyła połączenie.
   - My? - uniósł brew zdziwiony siedemnastolatek.
   - Tak, my. Jesteś w to zamieszany, Jason.
   Na te słowa chł opak się skrzywił. Nie miał ani krzty ochoty na spotkanie z chłopakiem Belly. Nie miał nawet ochoty na rozmowę z Isabel. Nie chciał, aby mu towarzyszyła w szpitalu. Tak naprawdę miał plan, aby odejśćz ze szpitala, jak tylko ona z Conradem odjadą.
   - Zaraz, zaraz. Ty nadal chodzisz z Willem? Tamtym Willem? - wskazał na swoje oko.
   - No, znów chodzę z Williamem - odpowiedziała.
   - Znów? - znowu uniósł swoją ciemną brew.
   - Długa historia - skwitowała, nieskora do zwierzeń.
   - Kolejna - rzucił lekko Jason.
   - Tak, sporo ich. Dużo się zmieniło - szepnęła Belly.
- Co na przykład? - zapytał Jason zaciekawiony.
- Na przykład to, że dopiero dziś... Chwilę, chwilę. Czemu ja ci to wszystko mówię?
- Bo jestem godny zaufania. Poza tym przyciągam kobiety - uśmiechnął się. inaczej niż Will. Chłopak Belly podczas TEGO uśmiechu miał w sobie coś wesołego, nie sposób było się nie zaśmiać. Uśmiech Jason'a był bardziej smutny, melancholijny. Coś, jakby chciał dopowiedzieć: ,,niewłaściwe kobiety".
   - Zarozumiały, jak Will. Tylko że Will bardziej przyciąga kobiety - zacięłam go.
   - No tak... - powiedział i się odwrócił. W jego stronę szła pielęgniarka.
   - W czym mogę pomóc? - zapytała.
   - Już mieliśmy wychodzić -powiedział siedemnastolatek i się odwrócił, tym razem w stronę drzwi.
   Belly nie dała mu wyjść. Położyła mu rękę na ramieniu i powiedziała do pielęgniarki:
- Nie wychodzimy. Przez przypadek prawie potrąciłam go samochodem, a właściwie mój kolega. Później Jason prawie zemdlał, kiedy wstawał, więc przywieźliśmy go tutaj.
   - Dobrze. Niech pan idzie za mną - zakomendowała i skierowała krok w stronę sali segregacji. Jason zdążył posłać nastolatce złowrogie spojrzenie i wszedł do sali. Isabel upewniła się, że Jason doszedł do łóżka szpitalnego i rozmawia z lekarzem i poszła do recepcji. Jeszcze dziś rano była tu, w tym miejscu, więc powinni ją pamiętać. -
   - Cześć... - zaczęła.
   - O! Isabel Casielle, co znowu cię do nas przygnało? - zdziwiła się kobieta w średnim wieku.
- Właściwie to nie mnie, ale starego znajomego.Choć w sumie też przychodzę z pewną sprawą. Zostawiłam w szufladzie obok mojego łóżka mój zeszyt...
   - Ah, tak. Madison, jedna z pielęgniarek, znalazła go i przyniosła do mnie - uśmiechnęła się promiennie. - Wiedziałyśmy, że po niego wrócisz - schyliła się na chwilę i zaraz podała zeszyt. - Proszę bardzo.
   - Dziękuję, nie wiem co bym zrobiła, gdyby się nie znalazł.
   - Oh, nie dramatyzujmy, to tylko zeszyt - puściła oczko recepcjonistka.
   - Nie, dla mnie to coś więcej. to rzecz, która zostanie po mnie, tej prawdziwej. To coś dla Willa... - mówiła cichutko.
   - Przepraszam, nie dosłyszałam.
   - Nieważne - uśmiechnęła się radośnie. - Jeszcze raz dziękuję - uniosła go góry zeszyt,
   - Trzymaj się i nie poddawaj - pożegnała ją pracownica szpitala.
   Nigdy się nie poddaję, pomyślała Belly.
   - Nie poddawaj się, pamiętaj o mnie - objął ją Will z zaskoczenia.
   - Ty samolubie! Mam jeszcze rodziców, przyjaciół...
   - Wybacz...
   - Nie szkodzi. Masz rację, ty jesteś najważniejszy. Chciałam usłyszeć tylko, jak przepraszasz.
   - Udało ci się - cmoknął ją w policzek. - Ale teraz musimy porozmawiać o tym, dlaczego tu jesteś. I kto jest z tobą, Przez telefon nic mi nie chciałaś powiedzieć, więc teraz chyba czegoś się dowiem? Prawda?
   - Tak... Słuchaj, ale się nie denerwuj.Chodzi o to, że kiedy byłam na zakupach, a właściwie już po nich, podjechał Conrad i zabrał mnie do samochodu. Miałam pomóc mu wybrać prezent urodzinowy dla koleżanki. Ale kiedy jechaliśmy, Conrad się zamyślił. Prawie nie wyhamował przed takim chłopakiem. Zabraliśmy go więc do szpitala. Po drodze okazało się, że go znam, niestety, Conrad pojechał =, a ja tu z nim zostałam...
   - Znasz go? - uniósł brew.
   - Tak...
   - Kto to jest?
   - Pamiętasz jak mi się ostatnio coś przypomniało?
   - Eee, nie chcesz mi chyba powiedzieć, że to on? - zdziwił się.
   - Mhm, właśnie on. To Jason.
   - To jakiś żart. Tylko wcale nie śmieszny - zezłościł się William. - Mam mu znowu oko podbić, żeby się odczepił?
   - Nie, załatwimy to spokojnie! Wyjdziemy z tego szpitala i każdy pójdzie w swoją stronę - mówiła Isabel. Jej chłopak chodził w kółko w ciszy z wyrazem złości na twarzy.
   - Przystawiał się do ciebie? - rzucił nagle Will. W jego oczach Issy wyczytała ból wspomnień przeszłości.
   - Nie, nic mi nie robił.
   - Proponował ci to gówno? - nie przestawał się wściekać.
   - Nie! Powiedział, że z tym skończył, ale nie uwierzyłam.
   - Słusznie.
 
   - Co on tutaj robi? Przecież się wyprowadził!
   - Uspokój się - objęła go. - Nic się takiego nie stało i nie stanie. Wyjdziemy stąd niedługo.Wtedy on pójdzie do siebie, gdziekolwiek mieszka, a my do naszego nowego domku - Belly zaakcentowała trzy ostatnie słowa. Will się trochę wyluzował i przyciągnął ją do siebie, jednocześnie wtulając swoją twarz w jej włosy.
   - Nowego domku - powtórzył. - Naszego nowego domku.
   Belly zachichotała z uśmiechem.
   - Czy to pani przyjechała z tym młodym panem? - zapytała znienacka pielęgniarka.
   - Tak. Coś poważnego się stało? - zaniepokoiła się.
   - Nie, nie. Właściwie to o wszystkim poinformuje panią lekarz prowadzący.
   Belly się zdziwiła.
   - Wyraził zgodę, aby mnie informowano? Willa też?
   - Tylko panią - kobieta popatrzyła na Willa.
   - Ale mój chłopak może ze mną pójść?
   - Tak. O tym pan Bones nie wspominał.
   - Jason się nazywa Bones? - zdziwiła się Belly i spojrzała na chłopaka.
   Pokiwał głową i wziął ją za rękę.
   Razem poszli za pielęgniarką.


*


   - Czy coś się stało? - zapytała dziewczyna lekarza, kiedy już doszli na miejsce. Była bardzo ciekawa, czy we krwi pacjenta nie znaleziono pozostałości po narkotykach, anie nie spytała.
   - Właściwie to nie - poinformował. - Wyniki krwi nic nie wykazały, prześwietlenie też. Inne badania też prawie bez zarzutu. Pan Bones nie skarży się na żadne bóle/ To zachwianie mogło być skutkiem skoków ciśnienia albo przemęczenia. Pacjent wspominał też, że leczy się na uzależnienie d narkotyków i myślę, że to efekty uboczne terapii.




   Will była tak samo zaskoczony jak Isabel. Słowa ,,wyniki krwi nic nie wykazały" oraz to, że Jason się leczy brzęczały mu w uszach i mimowolnie przywoływały na myśl Jason'a dającego ,,klientom" narkotyki. Czy to możliwe, że on  z tym skończył?, pomyślał Will.
   Więc chyba mówił prawdę, zamyśliła się Belly.
   - Czy może dzisiaj wyjść? - ocknął się Will.
   - Wątpię. Zostawimy go przez dwadzieścia cztery godziny na obserwację.
   Chłopak w duszy odetchnął z ulgą. Cieszył się, że nie będzie musiał go dziś oglądać.
   - Panno Casielle, pan Bones chciałby z panią porozmawiać - powiedziała pielęgniarka.
   - Niech pani mu przekaże, jeśli może, że się spieszę do domu i cieszę, że wszystko u niego w porządku - Isabel nie miała ochoty na rozmowę.
   Kobieta kiwnęła głową, coś szepnęła i odeszła.
   Will odetchnął z ulgą, ale jego myśli znów stały się niespokojne.
   Jeden dzień, a tyle wrażeń.
   Ponowne spotkanie i pierwsza rzecz, która może zburzyć plany.
   Złe myśli zaczaiły się w jego głowie, ale na twarzy pozostał uśmiech.Koniecznie chciał zachować pozory.
   - Idziemy? - szepnęła Belly.
   - Idziemy - odpowiedział jej chłopak.
   Powoli wyszli głównym wyjściem, zostawiając ponury budynek za sobą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz