piątek, 8 stycznia 2016

,,Papierowe Miasta'' - John Green

Papierowe Miasta to wydana w 2013 roku książka światowej sławy pisarza, Johna Green'a. 




John Green to amerykański pisarz książek dla nastolatków oraz vlogger. Debiutował znakomitą opowieścią ,,Szukając Alaski''. Wielką sławę przyniosła mu powieść ,,Gwiazd naszych wina''. Jest laureatem wielu nagród literackich, m.in.  The Printz Medal, Printz Honor i Edgar Award. Mieszka wraz z żoną i synem w Indianapolis. 

[opis z tyłu książki]


Quentin Jacobsen od zawsze zakochany jest we wspaniałej koleżance, zbuntowanej Margo Roth Spiegelman. W dzieciństwie przeżyli razem coś wspaniałego, teraz chodzą do tego samego liceum. Pewnego wieczoru w przewidywalne, nudne życie chłopaka wkracza Margo w stroju nindźy i wciąga go w niezły bałagan. Po czym znika. Quentin wyrusza na poszukiwanie dziewczyny, która go fascynuje, idąc tropem skomplikowanych wskazówek, jakie zostawiła tylko dla niego. Żeby ją odnaleźć, musi pokonać setki kilometrów. Po drodze przekonuje się na własnej skórze, że ludzie są w rzeczywistości zupełnie inni, niż sądzimy. 


Moja reakcja na opis: muszę to przeczytać, to będzie dobre!

Początek książki lekko mi się dłużył, fakt. Ale kiedy w domu Quentina pojawiła się Margo, nie było mowy o dalszym nudzeniu się. Ta dziewczyna potrafi się nieźle bawić! 
Dalsza część powieści nie była monotonna, ciągle się coś działo. Szybko czyta się rozdziały i z przyjemnością. Napisane są lekkim językiem, idealnym dla nastolatków. Nie znaczy to wcale, że książka nie jest przeznaczona dla dorosłych, bo jak najbardziej jest. Mimo śmiesznych scen, zabawnych postaci i sytuacji, cała książka zawiera w sobie bardzo dużo pouczeń i zmusza do refleksji. I wiecie co? Ja nawet tego na początku nie zauważyłam, jakbym była ślepa. Wiedziałam, że Margo wszystko zaplanowała i Quentin szedł śladami wskazówek, ale niespecjalnie zwracałam uwagę na szczegóły. Mój błąd. Kiedy doszłam do końca (który znałam dzięki spojlerom, ale i tak to był szok), zrozumiałam wszystko i rozjaśniło mi się w łebku. Jako że skończyłam czytać książkę baardzo późnym wieczorem, przez pół nocy zastanawiałam się nad jej sensem. Parę razy wyciągałam rękę, żeby znów otworzyć ją na pierwszej stronie i zacząć czytać od nowa. Coś takiego było dla mnie nowością. Jasne, miałam ochotę przeczytać jeszcze raz niektóre książki, ale nie w tak krótkim czasie! To chyba coś znaczy, prawda?

Oprócz tego, że Papierowe Miasta są do bólu pouczające, są także cholernie zabawne, a czytając je od razu wyobrażamy sobie komiczne sceny i możemy się nieźle pośmiać. W końcu to powieść dla nastolatków, prawda? Przyjaciele Q są nieźle rąbnięci, zwłaszcza Ben (chociaż Radar też jest lekko zakręcony), który moim zdaniem w tej książce jest takim zakręconym clownem. Prawda, były momenty, w których moim zdaniem lekko przesadzał ze swoją zabawnością i starał się być inny kosztem przyjaźni z głównym bohaterem. Nie mogę szczerze powiedzieć, że polubiłam go od razu. Ma śmieszny charakter, ale jest w nim coś takiego, co nie za bardzo przyciąga, przynajmniej mnie. Mimo to, lubię gościa!  

Margo... Zdecydowanie ją lubię. Zachwyciła mnie jej błyskotliwość, inteligencja i ogólne wrażenie. Nawet pod koniec książki się na niej nie zawiodłam. Czasami tak bywa, że zakończenie jest banalne i bohaterzy będąc postawieni w banalnych sytuacjach wybierają najbanalniejsze opcje. Nie ona. Przeczytajcie, a zobaczycie. 
Quentin? Zaskoczył mnie bardzo. Nie spodziewałam się, że jest taki uparty i zdolny do pewnych rzeczy. Ludzie jednak potrafią zaskakiwać, prawda? A jak on zaskakuje? To już musicie zobaczyć sami.



Hmm... Powiem Wam, że jedynymi osobami, które nie zdobyły mojej sympatii są mega wkurzający rodzice Margo. Znienawidziłam ich od pierwszej chwili i w tym wypadku się nie myliłam. Czuję, że jeśli czytaliście Papierowe Miasta lub dopiero zaczynacie, będzie z Wami tak samo. To chyba jedyne ''czarne charaktery". Może poza tymi szkolnymi, ale dzięki nim są czasami śmieszne akcje, haha.


Co jest najdziwniejsze? Książka pokazuje nam jak bardzo pozory mylą. Może nie od razu każdy może to zauważyć, ale tak jest. Nie chcę tu spojlerować, więc radzę Wam i gorąco polecam przeczytać książkę, bo naprawdę warto. Ja po książkę na pewno sięgnę jeszcze nie raz i nie dwa i jestem pewna, że szybko mi się nie znudzi, bo za każdym razem znajdę w niej coś nowego. I wiecie co? Nie polecam kończyć czytać jej w nocy, jeśli chcecie spokojnie spać, taka mała rada ode mnie. Biję pokłony w stronę pana Green'a, a jego książkę oceniam bardzo, bardzo wysoko, czyli zdecydowanie 10/10. W moim przypadku inna ocena nie wchodzi w grę. 



Słowo określające tę książkę? Jedno? WOW.

Czytaliście? Jeśli nie to koniecznie musicie! Obowiązkowo, hah!

ASK | INSTA | TT | TUMBLR
snap: @nusia75

5 komentarzy:

  1. Próbowałam wytrwać w wielu książkach tego autora, ale po prostu nie dałam rady. Powieści Greena są dla mnie nie do przebrnięcia. Cieszą się ogólną sławą i dobrymi opiniami, ale do mnie jakoś nie docierają, no i dokładnie tak samo mam z "Papierowymi Miastami".

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie przepadam za tym autorem, nie lubię ani książek ani filmów :/

    http://v3ronikaa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam tą książkę całkiem niedawno i też byłam pod jej ogromnym wrażeniem. Moje dobre zdanie o niej nie uległo zmianie do dziś dzień. To jest jedna z najlepszych książek jakie w życiu czytałam.
    Recenzja była świetne i gdyby nie czytała tej książki wcześniej to z pewnością bym sięgnęła po nią :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Teraz właśnie ją czytam faktycznie poczatek jest trochę nudny ale skoro mowisz ze dalej jest lepiej to ci wierzę, takze jak ja skończę napewno ją ocenie wiec zapraszam cie do mnie na bloga tam pojawi sie niedlugo recenzja papierowych miast.

    http://wswiecieksiazeek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak bardzo, bardzo chcę ją przeczytać *_* Jakoś zawsze coś jest nie tak i zamiast niej kupuję co innego. Inna sprawa, że nie mogę patrzeć na filmową okładkę, ta stara jest tysiąc razy lepsza.
    Pozdrawiam gorąco :)
    naksiazki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń